Każde samobójstwo jest doświadczeniem nieporównywalnym, głęboko intymnym, niepoznawalnym i strasznym. A próba zrozumienia tego dramatycznego aktu autodestrukcji budzi jedynie rozpacz...
Nie jestem autorytetem w dziedzinie samobójstw. Nie zgłębiłam również psychologii i neurobiologii tego zjawiska. Tak naprawdę to nic o tym nie wiem ponad to, że samobójcza śmierć bliskiej osoby pozostawia w sercu wypaloną dziurę, której niczym nie sposób wypełnić.
Listy pożegnalne i wiadomości możemy interpretować na wiele sposobów, lecz życia, które wypłynęło z ciała nie będziemy w stanie na powrót w nie wtłoczyć. Psychiczny świat samobójcy na zawsze pozostanie dla nas niedostępny choćbyśmy przemierzyli wszystkie systemy klasyfikacyjne i terminologiczne porządkujące owe zagadnienie. W obliczu samobójstwa jesteśmy ułomni...
To przewrotne sformułowanie jest konkluzją jednej z definicji samobójstwa, która określa je jako: "[...] wybrane dobrowolnie zachowanie, które w możliwie najkrótszym terminie ma spowodować własną śmierć."
Zamach samobójczy dla jego sprawcy jest prawdopodobnie najlepszym ze złych rozwiązań. A jedyne co pozostaje rodzinie i przyjaciołom zmarłego to: strzępy ostatnich rozmów, wspomnienie zachowań, które wtedy zdawały się być zupełnie „normalne”, czy też wspomnienie spędzonych wspólnie chwil, które teraz i tak stało się skrzywione przez wyrzuty sumienia, żal, bądź gniew.
Punktem wyjścia w zrozumieniu motywów tego makabrycznego aktu samozagłady mogą być listy pożegnalne lub inne osobiste notatki. Lecz zostawia je – według badaczy – mniej więcej co czwarta osoba, a i nie ma pewności co tak naprawdę odzwierciedlają owe zapiski. Rozpacz, beznadzieja i psychiczny paraliż – jak łatwo sobie wyobrazić – skutecznie bowiem uniemożliwiają człowiekowi swobodne władanie piórem. Listy pożegnalne częściej zatem pisane są pro forma, aniżeli oddają głębię ludzkich uczuć, czego chcielibyśmy się spodziewać.
Kiedy sięgamy w przeszłość samobójcy, kusi nas by opleść jego czyn siecią skomplikowanych motywów. I choć nie będziemy w stanie poznać większości z nich, to warto mieć świadomość, że z reguły obecne są tu czynniki psychopatologiczne.
Przeciwności losu, śmierć bliskiej osoby, urazy na tle seksualnym, przemoc, zawód uczuciowy czy też inne traumatyczne doświadczenia dotykają wielu z nas, lecz tylko nieliczni zabijają się w odpowiedzi na nie. Cierpienie psychiczne – niezależnie od tego jak wielka jest strata, czy też jak głębokie upokorzenie - samo w sobie nie jest wystarczającym motywem do dokonania zamachu na własne życie. Decyzja o tak potwornym akcie autodestrukcji często opiera się na specyficznej interpretacji wydarzeń.
Osoby zdrowe psychicznie z reguły odsuwają od siebie interpretacje na tyle druzgocące, by uzasadniały one samobójstwo. Tymczasem depresja, schizofrenia, toksykomania, czy też inne poważne zaburzenia o charakterze psychiatrycznym skutecznie niszczą mechanizmy obronne cierpiącej osoby. A wiara w to, że jeszcze wszystko się ułoży rozbija się o zainfekowany beznadzieją umysł. Samobójstwo staje się wówczas kuszącą alternatywą trawiącego problemami życia. Jest postrzegane jako kres cierpienia powodowanego toksyczną apatią, zmęczeniem, paraliżującym poczuciem własnej bezwartościowości i winy, snem, który nie przychodzi… Albo jest widziane jako jedyny dostępny środek niwelujący lęk przed światem, nękające chaotyczne głosy oraz całkowitą dezintegrację zachowania i języka...
Przy tak niewyobrażalnym, nieznośnym cierpieniu hamulce, które powstrzymują system nerwowy przed samobójstwem, stopniowo się rozpadają.
Ludzie żyjący w izolacji społecznej, doświadczający głębokiego poczucia osamotnienia i braku oparcia częściej popełniają samobójstwo. Wsparcie społeczne rozumiane jako proces bądź jednorazowy akt, w którym "jedna osoba pociesza inną, pomaga omówić problemy, daje rady, dostarcza dóbr materialnych i usług i sprawia, że czuje się ona częścią społecznej sieci" łagodzi czynniki ryzyka.
Świadomość, że istnieją osoby, którym możemy ufać, z którymi możemy dzielić się własnymi doświadczeniami i ciepłymi uczuciami daje poczucie przynależności i bezpieczeństwa, a w konsekwencji siłę potrzebną do przezwyciężenia kryzysu. Jednocześnie stopniowe wycofywanie się z ważnych relacji społecznych jest postrzegane jako pierwsze stadium nastrojów samobójczych.
Kiedy z jakiś powodów przeczuwamy, że członek naszej rodziny, przyjaciel czy znajomy staje się dla siebie zagrożeniem, możemy odczuwać ogromną bezradność i lęk; możemy nie wiedzieć jak się zachować w sytuacji, do której tak nieoczekiwanie zostaliśmy wciągnięci i na którą nie sposób być przygotowanym. Toteż poniższe wskazówki, jakie można znaleźć w literaturze o tematyce samobójstw mogą być pomocne w obliczu zagrożenia samobójstwem:
Profilaktyka samobójstw nie jest zagadnieniem zarezerwowanym wyłącznie dla lekarzy psychiatrów i psychologów. Potencjalnie zaraźliwymi konsekwencjami samobójstwa, zwłaszcza wśród młodzieży, musi zająć się całe społeczeństwo, aby pojedyncze dramaty nie pociągały za sobą serii zgonów. Tendencja naśladownicza bowiem, szczególnie jeśli samobójstwo przedostaje się do wiadomości publicznej (co przydarza się notorycznie), utrzymuje się od dawna.
Ponad dwa stulecia temu tym, co wywołało plagę samobójstw wśród młodych ludzi był literacki utwór Goethego „Cierpienia młodego Wertera”, którego bohater zastrzelił się z miłości do kobiety. Siła przekazu stała się napędem do masowych zbrodni dokonywanych na własnym życiu. „Efekt Wertera” jest terminem, którym suicydologia posługuje się do dzisiaj na opisanie zjawiska epidemii samobójczych śmierci. Mechanizmy tego zjawiska są bardzo zróżnicowane, ale trzeba nam wiedzieć, że bardzo ważną rolę odgrywa tu naśladownictwo.
Przypadki naśladownictwa są silnie związane z przekazem medialnym. Takim bodźcem suicydogennym są:
Powyższe określenie (z ang. suicide survivors) oznacza w suicydologii ludzi, którzy doświadczyli śmierci samobójczej bliskiej osoby, czyli członków rodziny, przyjaciół i znajomych samobójcy oraz inne osoby, które miały z nią kontakt na płaszczyźnie zawodowej, psychoterapeutycznej, w szkole czy też w szpitalu.
Osieroconych bliskich nieustannie dręczą pytania typu "co by było, gdyby...". Zostaje im rozpacz, gniew i głębokie poczucie winy. Zostaje im milczenie tych, którzy dowiedziawszy się o tym dramatycznym wydarzeniu są przerażeni i zażenowani na tyle, że nie potrafią zdobyć się na napisanie listu z kondolencjami, uścisk dłoni czy parę słów. I przede wszystkim zostaje im przekonanie, że można było zrobić coś więcej...
Żałoba po śmierci samobójczej to długa i męcząca podróż przez koszmar nieustannych pytań – pytań o to, dlaczego to się w ogóle zdarzyło, czy można było temu zapobiec, co zmarły chciał w ten sposób przekazać żyjącym i wreszcie pytań typu „jak ja teraz będę bez niej/niego żył?” Często jest to też podróż samotna. Rodziny samobójców nierzadko bywają marginalizowane i nie otrzymują ze strony środowiska takiego wsparcia, jakie dostają osoby w przypadku innych rodzajów żałoby. To wszystko sprawia, że dotkliwe cierpienie, niedowierzanie i zagubienie „ofiar ocalenia” bardzo się wydłuża.
Samobójstwo nie daje się porównać z innymi sposobami odejścia z tego świata i już na zawsze pozostawia po sobie niezasklepioną bliznę. A dylemat, przed którym zmuszone są stanąć rodziny samobójców można zamknąć w słowach:
Jak wyzwolić się spod wpływu niedojrzałych emocjonalnie rodziców
Dziewczyno, przestań ciągle przepraszać!
Sex edukacja
O dojrzewaniu, relacjach i świadomej zgodzie
Złożony zespół stresu pourazowego
Krytyczni, wymagający i dysfunkcyjni rodzice
Zawód psycholog. Regulacje prawne i etyka zawodowa
Przekleństwo perfekcjonizmu. Dlaczego idealnie nie zawsze oznacza najlepiej
Komunikacja niewerbalna. Autoprezentacja, relacje, mowa ciała
Najwybitniejsze kobiety w psychologii XX wieku
Zrozumieć dziecko wykorzystywane seksualnie
I ŻYLI DŁUGO I SZCZĘŚLIWIE. Jak zbudować związek idealny?
Wszelkie prawa zastrzeżone © Copyright 2001/2024 Psychotekst.pl