IT-SELF Małgorzata Osipczuk, www.it-self.pl, www.terapia-par-wroclaw.com
Forum Reklama Kontakt

Portal Pomocy Psychologicznej

Środa 24 kwietnia 2024

Szukaj w artykułach

Wszystkie artykuły...

Artykuły

Pozwól odejść przeszłości...ona Ci pozwoliła

Autor: ludzik_lego

Źródło: www.psychotekst.pl

Myśl o rozpoczęciu psychoterapii towarzyszyła mi przez bardzo długi czas, kokietowała mnie, pojawiała się i znikała nagle jak wyśniony ląd dla rozbitka statku. Niekiedy jawiła się jak Frankenstein stworzony ze zlepka moich obaw, lęków i wszystkich słabych stron, co do których byłem pewien, że je mam i które tak chętnie zawsze podkreślałem.

Nigdy wszakże psychoterapia nie budziła we mnie jednoznacznych uczuć. Sporo o niej już wiedziałem, ale pozostawał jeszcze ten cień padający za nią, skrywający obietnicę nieznanego.

Przez prawie dekadę dojrzewała we mnie decyzja, chociaż mówiąc ściślej, to chyba ja dojrzewałem do niej popełniając te same błędy. Ciągle obmywałem rany brudną wodą, rozdrapywałem je, widziałem nadzieję tam, gdzie dawno były już zgliszcza. Wchodziłem wciąż w te same emocjonalne wnyki, potykałem się o te same przeszkody. Kręciłem się w tym samym błędnym kole. Nie mogłem pogodzić się z porządkiem i akceptacją - wielbiłem chaos, stwarzając go, kiedy wszystko się układało. Nienawidziłem tych wszystkich, którzy mnie lubili, kochałem i lgnąłem do tych, którzy mieli mnie gdzieś.

Problem osoby namaszczonej stygmatami przeszłości polega na niedostrzeganiu źródła takich zachowań i myśli, i upartym trwaniu przy nich. Najczęściej, wini siebie i stwarza z własnej duszy świątynię zła, ziemią niechcianą odmawiając sobie szczęścia i spokoju. Cokolwiek by się nie działo, zawsze tkwi w niej niewidzialny, ale wszechobecny cierń, który deformuje ją we własnych oczach.

Moment, w którym podjąłem decyzję o poszukiwaniu pomocy, był momentem największego zwątpienia, odarcia ze złudzeń, że mogę sam odmienić własne życie. Patrząc z perspektywy czasu, była to chwila mojego życia, w której przestałem wierzyć, że mogę w pojedynkę usunąć ten cierń.

Czas psychoterapii był czasem spędzonym w tolkienowskiej krainie Lorien. Miałem wrażenie, że wszystko wokół mnie stoi i czeka, że czas zatrzymał się na chwilę, że wszystkie zegary świata stojąc oczekują na mój sygnał do dalszego tykania. Odbyłem powrót do przeszłości, tym razem nie z perspektywy uczestnika i właściciela własnego życia, ale jako obserwator, widz, który patrzy na postać zmagającą się z problemami nieadekwatnymi do swojego wieku i dojrzałości. Patrzyłem na osobę, która na starcie wyścigu życia stoi ubrana w niewygodny strój i obarczona balastem nie pozwalającym iść w normalnym tempie, co doprowadza do ciągłych upadków i niepowodzeń. Pierwszy raz patrzyłem na siebie ze współczuciem, którym dotąd chętnie obdarowywałem innych, sobie go odmawiając.

Coś we mnie pękło. Czara napełniona żalem i niezrozumieniem, poczuciem wyobcowania i niedopasowania została potrącona i zbiła się bezpowrotnie, wylewając czarną polewkę wraz ze łzami, które często mi towarzyszyły w tamtym okresie. Oczywiście, że było mi ciężko, ale czułem też, że jest to początek czegoę dobrego. Poprzez nowe spojrzenie na dotychczasowe życie, obnażanie błędnego kręgu zachowań siejących chaos i zniszczenie - rehabilitowałem się po długiej chorobie. Aż przyszedł moment, kiedy zacząłem nieśmiało obdarzać siebie miłością.

Nie chcę wchodzić w szczegóły mojego dzieciństwa, dojrzewania i wczesnej dorosłości. Dostałem wyprawkę typową dla dzieci z patologicznych rodzin: mieszankę odrzucenia, poniżenia, ignorancji oraz wszelkiego typu agresji. Uświadomiłem sobie, że to nie moje uczynki doprowadziły do tych negatywnych sytuacji, że to nie ja je wywołałem, tylko, że one spotkały mnie.

Zraniony i odrzucony chłopczyk dostał w końcu, to czego tak pragnął i poszukiwał: zrozumienie i opiekę od dorosłego faceta, który odbył kojącą podróż do przeszłości, by móc szczęśliwie żyć w teraźniejszości.

Moje nowe życie, przebudzenie z ciężkiego koszmaru pachniało majową burzą. Czuć jeszcze było jej grozę i wielkość, ale - co najważniejsze - była już za mną. Nauka życia na nowo zajmuje trochę czasu i po każdym zabiegu pacjent wymaga czasu na rehabilitację. Teraz poszukuję własnego rytmu, porządku i miejsca w życiu. Poznaję siebie na nowo i staram się robić użytek z tego, co mi dane.

W całym galimatiasie mojego życia miałem też dużo szczęścia, że znalazłem tyle sił, aby rozpocząć remanent w bagażu doświadczeń. Odrzuciłem wszystko co sprawiało, że czułem się jak zbity kundel, zacząłem podnosić się po upadkach i żyć po swojemu.

Patrząc z perspektywy fizyki, każdy kopniak w tyłek powinien wprawić ciało kopnięte w ruch do przodu, nie może być inaczej!

Pracę dedykuję mojej Babci, która bardzo nie lubi jak jej się otwarcie dziękuje, a która jest inspirację dla mnie, że można przejść przez życie poturbowanym, ale z podniesionym czołem - dziękuje Ci Babciu

Źródło: www.psychotekst.pl

(publikacja: 2009-06-29)

<< powrót

Wszystkie artykuły...

Wszelkie prawa zastrzeżone © Copyright 2001/2024 Psychotekst.pl