zahipnotyzowana napisał(a):Miałam już tu wcale na tym forum nie pisać, no ale nie umiem sie powstrzymac jesli chodzi o temat tego wątku.
o... a dlaczego to chciałaś zrezygnować z pisania na tym forum?
myślałem, że Cię jeszcze tutaj czasami zobaczę...

zahipnotyzowana napisał(a):Nienawidze mojej pokoooorwionej peerdolonej ścierwo rodzicielki. Nigdy na nią nie powiedziałam "mamo"NIGDY , zawsze mowilam do niej na bezosobowo,lecz mama nie wypowiedzialam., jej to wogole nie przeszkadzało. Ale szmacie odebrali prawa rodzicelskie.....
pamiętam, kiedy dyskutowaliśmy w Twoim temacie, to pewnego razu naszła mnie taka właśnie myśl, co właściwie wydarzyło się między Tobą a Twoją matką, ale Ty tego wówczas nie podjęłaś... może nie chciałaś a może nie byłaś gotowa... widzę teraz, że moja intuicja dobrze mi wówczas podpowiedziała...

zahipnotyzowana napisał(a):Mam macoche, długo nie umiałam złapac z nią kontaktu (obrazy i slajdy z przeszłości w roli głownej była moja rodzielka)i wydarzenia i sceny przelatywały mi przed oczami z lat przeszłych wszystko przez moja ścierwo rodzicielke. Teraz z moją macochą kilka kluczowych spraw sobie wyjasliłysmy, rozmawiałysmy, jest juz duza poprawa.....
cieszę się, że tak to obecnie wygląda jak piszesz... i w duchu przyjaźnie Ci kibicuję - żeby szło ku dobremu...

bo myślę, że to jest dla Ciebie dobre, jeżeli mimo tego całego zła, którego doznałaś od rodzonej matki, będziesz potrafiła wejść jednak w jakąś bliższą, przyjazną i niewrogą relację z drugą kobietą, z którą związał się Twój ojciec i znaleźć w tym może chociaż trochę czegoś pozytywnego i jakąś wartość, czego zapewne nie dało się znaleźć w kontakcie z Twoją matką - jak wnioskuję z tego co tutaj napisałaś...
-=-=-=-=-=-=-
pozytywnieinna, przepraszam za tego offa w Twoim temacie, ale to było dla mnie ważne... skądinąd temat ten mnie też jest bliski i czytam go od początku...
ja nie byłem bity przez moją matkę - przynajmniej z tego co pamiętam, to tylko jeden jedyny raz i nie było to mocno ani długo... generalnie po prostu nie stosowała kar fizycznych...
ALE z moją matką jest coś nie tak EMOCJONALNIE... dlatego też doświadczyłem z jej strony przez całe życie, od kiedy pamiętam, wielu złych słów, poniżających, agresywnych, napastliwych, obelżywych i negatywnie oceniających moją wartość jako człowieka zarówno po całości, jak i w poszczególnych aspektach...
na dodatek czyniła tak wiedząc, że mam problemy lękowe, że chodzę całymi latami na psychoterapię, że walczę o to, żeby jakoś w miarę normalnie ułożyć swoje sprawy życiowe, bo przez długie okresy nie byłem w stanie się sam utrzymywać (pomagała mi babcia, z którą mieszkałem), musiałem przerwać studia z powodu ostrych lęków i potem przez wiele lat budowałem powoli jakąś życiową bazę związaną z pracą, czyli źródłem utrzymania się, kontaktami z ludźmi, pokonywaniem lęków i stanów depresyjnych, itp... i udawało mi się to coraz lepiej...
moja matka nie pomagała mi w tym niemal nigdy i prawie w ogóle - przeciwnie!!! właśnie całymi latami atakowała mnie, gnębiła psychicznie swoją agresją, ocenami, poniżającymi słowami i opiniami na mój temat...
to tyle - po prostu chciałem się tu podzielić moim własnym doświadczeniem związanym z tematem założonym przez Ciebie...
na razie nie chcę niczego więcej komentować - ani z Twoich wypowiedzi ani z moich własnych...
czuję smutek po tym kiedy to wszystko napisałem i chce mi się płakać...
czuję też ból i jakiś ciężar wewnętrzny, ale napisanie tych słów przyniosło mi jakby pewną ulgę w tym ciężarze - jak gdyby stał się trochę mniejszy, chociaż na tę chwilę...
pozdrawiam Was obydwie...