Z dwóch maleństw się bardzo cieszę! narzeczony też

jestem już po rozmowie, ciężko było

mama cały czas z kwaśną mina, niezadowolona, przez godzine chyba próbowała nas "przekonać" że to bez sensu, żeby osobno brać 2 śluby, że nieekonomicznie, że przecież da się wszystko załatwić szybko itp. Mimo że ja wyraźnie mówiłam, że NIE MAM OCHOTY na ślub kościelny, bo: 1. za duży niepotrzebny stres dla mnie (a wiem, że umierałabym ze stresu, częściowo przez mamę), a po 2: slub niby w styczniu miałby być, ja 5 miesiącu-mam zero gwarancji jak się będę czuła, może być tak, że będę musiała leżeć albo co ... i 20 tys. w błoto! Dla mnie to poprostu głupie rozwiązanie!. Potem mama stwiedziła, że i tak zrobię jak chcę, bo "i tak od kilku lat nie liczę się z ich zdaniem i robię wszystko po swojemu" na co puściły mi nerwy, rozryczałam się i powiedziałam narzeczonemu że idziemy stąd. Mama mnie przytrzymała, że mam nie iść. Potem jakby zaakceptowała fakt, że będzie ten cywilny i zaczęła pytać o szczegóły. Ale wkurzona i zła była do końca. A na sam koniec powiedziała mi, żebym się nie stresowała! Ciekawe jak! Najpierw takie hasła mi mówi, że się z nimi nie liczę wcale, a potem "nie stresuj się". Głupie, że dla niej podejmowanie własnych decyzji jest równoznaczne z nieliczeniem się ze zdaniem innych. Ale przeżyłam to. A jak myślę o tej rozmowie to cholernie mi przykro. Cały czas mam pod górkę z mamą. Wieczne niezadowolenie. A co do czyjegoś pytania-nie mieliśmy ustalonej daty ślubu wczesniej, ustaliliśmy ją ze względu na ciążę (chociaż i tak mieszkamy razem o 4 lata i się bardzo kochamy, jest dobrze więc i tak planowaliśmy wziąć ślub kiedyś, maleństwa to przyspieszą tylko). Więc nie jest to ślub wzięty dla dobra dzieci, tylko PRZYSPIESZONY ze względu na dzieci.