coś Ci powiem Aneta...
taka właśnie uparta, emocjonalnie pokręcona i w pewnym sensie ograniczona baba jak Ty... swoim brakiem prawdziwej miłości dla mnie i zrozumienia mnie jako odmiennego (od niej i w ogóle...) człowieka w dużej mierze zniszczyła mi życie i sprawiła, że przez całe lata jest ono bardzo ciężkie... ojciec wypadł w tym wszystkim niewiele lepiej... a tą babą, której nie wspominam niestety z miłością ani tęsknotą... była moja nieżyjąca już matka - jako dziecku dała mi sporo w sensie emocjonalnym (chociaż jednocześnie dawała chyba też sama sobie lub może raczej sobie brała...), ale już jako nastolatkowi i dorosłemu człowiekowi,
przez długie lata niszczyła chorobliwie (bo chyba prawie nieświadomie) psychikę, charakter i samopoczucie: atakami, agresją, ubliżaniem, wchodzeniem z butami w moje najbardziej intymne sprawy, ostrą krytyką, szyderstwem i
rozmaitymi innymi formami poniżania mnie i psychicznego nękania - nacisku i butnego, ograniczonego, namolnego, przemocowego ingerowania w moje życie i wnętrze... :-/
nie miała zrozumienia dla mojej odmienności, akceptacji dla mnie ani szacunku...

cholerna to była destrukcja!!!
nienawidzę takich bab i wyczuwam na odległość - moim zdaniem Ty jesteś właśnie jedną z nich...

a teraz możesz się poskarżyć Adminowi i niech wykasuje mojego posta, albo nawet czasowo mnie zbanuje - i tak nie zmieni to mojego myślenia o Tobie i spojrzenia na to co własną ręką piszesz... :-/
paskudna z Ciebie baba i marna matka - jak dla mnie... i raczej nie wierzę w to, że się zmienisz, bo takie baby najczęściej są niereformowalne... a w szczególności jak się dobiorą w parę z chłopem, który ma skłonność do przemocy i również w gruncie rzeczy nie kocha i nie rozumie swojego własnego dziecka! ;-/

wiem, że pojechałem po bandzie, ale tak mi się zachciało tym razem - tak jak Tobie chciało się dręczyć i piętnować własnego syna...

to mnie się zechciało tak Ci napisać, bo byłem przez długie lata ofiarą takiej właśnie "matki" całkiem podobnej do Ciebie...
p.s.
jak Ci tak będzie wygodnie, to możesz sobie wytłumaczyć moje słowa przeniesieniem moich osobistych problemów na Twoją osobę... i pewnie tak zrobisz, bo dzięki temu będziesz mogła dalej robić to co robisz i w niczym nie zmieniać siebie ani swojej postawy...
p.s.2
podoba Ci się to co napisałem o Tobie...? jeśli tak, to rób tak dalej z własnym synem jak robisz i popieraj swojego męża a wówczas za jakieś parę lat Twój syn będzie miał takie samo zdanie o Tobie... (o ile już w jakiejś mierze nie ma...)
p.s.3
i jeszcze jedno - wyobraź sobie, że tak pi razy oko Ty i ja jesteśmy prawdopodobnie w zbliżonym wieku, jak przypuszczam... Ty masz męża a ja mam chłopaka - ponad 20 lat młodszego ode mnie... znam Jego matkę i ojca, bywam u nich w domu (obrzeża małej miejscowości...) i jestem tam miło i przyjaźnie przyjmowany... czuję się z nimi dobrze i swobodnie - akceptowany, szanowany i lubiany... i sam lubię ich i szanuję...
wyobraź sobie, że to najprawdziwsza prawda a nie jakaś bajka stworzona na użytek mojego wystąpienia przeciwko Tobie...